Niektórzy mówią, że to jedno z najbrzydszych miast na Bliskim Wschodzie. Uważam zupełnie inaczej – warto wyskoczyć na dosłownie 3-4 dni do ponad 2-milionowej stolicy Jordanii i poczuć prawdziwy klimat Bliskiego Wschodu. Wdrapać się na cytadelę, aby delektować się przepięknym widokiem na miasto, zobaczyć naprawdę spory amfiteatr rzymski z II wieku, odwiedzić Downtown oraz Rainbow St., by napić się aromatycznej kawy.
To wszystko tylko kilka godzin lotu od Warszawy. Będąc w Jordanii, można wynająć auto i podjechać na chwilę nad Morze Martwe – unikatowe jezioro z lustrem wody na wysokości -422 m npm (najniższy punkt na Ziemi). Nie muszę dodawać, iż zasolenie tego akwenu to średnio 26%, zatem bez problemu możemy unosić się na wodzie, nie umiejąc pływać.
Informacje praktyczne.
Połączenia realizuje wiele linii lotniczych, m.in. British Airways, Aegean, Lufthansa, Air France. Ceny można upolować już od 600-800 zł w dwie strony. Wjazd na terytorium Jordanii wymaga wizy, którą możemy otrzymać na granicy za ok. 200 zł. Za niewiele ponad 100 zł na dzień możemy wypożyczyć auto z podstawowym ubezpieczeniem (zachęcam do posiadania międzynarodowego prawa jazy). Kraj ten jest naprawdę bezpieczny, jeżeli przestrzega się podstawowych zasad i nie podjeżdża pod strefy przygraniczne. Pogodowo najlepszy czas przypada na wiosnę i jesień z racji rozsądnych temperatur. Ale jak ktoś lubi upały powyżej 30 stopni, to lato też jest idealnym czasem. Byłem w marcu i w Ammanie (warto pamiętać, że miasto usytuowane jest na wysokości ok. 700 m npm) w dzień panowały temperatury na poziomie 15 stopni, natomiast nad Morzem Martwym powyżej 25 stopni.